Niedawno zostałam zapytana, ile
znaków dziennie jestem w stanie napisać. Odpowiedź brzmi (jak
zwykle): to zależy. Dla jednych copywriterów 20 tysięcy zzs
(znaków ze spacjami), to średnia, jaką mogą osiągnąć w ciągu
kilkunastogodzinnej pracy. Podziwiam ich, bo sama nie byłabym w
stanie stworzyć tak obszernych treści, które byłyby jednocześnie
dobrej jakości.
To, ile znaków copywriter jest w
stanie wystukać na klawiaturze w ciągu dnia, zależy od kilku
czynników:
- od rodzaju treści – to truizm, ale dużo łatwiej jest napisać standardowy tekst SEO, niż artykuł sponsorowany na stronę międzynarodowej korporacji
- od tematyki – są takie dziedziny (np. podróże czy wnętrzarstwo), w których czuję się jak ryba w wodzie, i na temat których mogę pisać elaboraty (nie mylić z „laniem wody” ;) Czasami jednak trafia się tematyka mniej pasjonująca (np. modernizacja linii kolejowej), gdzie nie wystarczy zwykły research i flow, ale dogłębne poznanie aspektów technicznych oraz specjalistycznego nazewnictwa
- od ilości... czasu – jeśli na zrealizowanie jakiegoś projektu mam 3 dni robocze, nie ma przeproś, trzeba zmieścić się w terminie
- od samopoczucia – każdy dobry copywriter potrafi tworzyć nienaganne treści bez względu na to, czy mu się chce, czy nie; pisanie daje mi ogromną satysfakcję i radość (zwłaszcza, gdy Klient jest zadowolony), ale zdarzało mi się pisać teksty przy 40-stopniowej gorączce i nie było to przyjemne doświadczenie
- od miejsca pracy – dla mnie najlepszym miejscem pracy jest własne biurko przy oknie z widokiem na ogród, ale pisuję także na tarasie, w pociągu, samochodzie, hotelu, centrach coworkingowych i wielu innych miejscach
Tymczasem ważniejsza od liczby
wystukanych znaków jest przyjemność z pisania. Brzmi banalnie, ale
jeśli praca copywritera choć w niewielkim stopniu nie sprawia nam
radości, trudno będzie poradzić sobie z wypaleniem zawodowym,
które prędzej czy później da o sobie znać.